Minął rok z lekką górką od czasu, gdy Wanda
Wasilewska, wezwana na rozkaz Stalina, otrzymała dyspozycje utworzenia
politycznej reprezentacji polskiej w Związku Sowieckim pod nazwą Związku
Patriotów Polskich. Kolejnym krokiem było utworzenie dywizji kościuszkowskiej
pod dowództwem Berlinga. W ostatnim kwartale 1943 r., pod Moskwą, został
wyszkolony Samodzielny Batalion Szturmowy, przeznaczony do działań
rozpoznawczych i dywersyjno-sabotażowych na terenie Polski oraz utrzymywania
łączności z Moskwą przez lokalne grupy partyzanckie podporządkowane komunistom.
Pozostało już jedynie sformować podstawy pod przyszłe zbrojne ramię partii i
temu właśnie miał służyć kurs w Kujbyszewie.
Narracja postkomunistyczna utrzymuje, iż
dywizja kościuszkowska w zasadzie składała się z takich samych Polaków jak inne
zbrojne formacje polskie w kraju i na Zachodzie. W skrócie rzecz ujmując: jedni
zdążyli do Andersa a inni nie. Otóż przeczą temu fakty i to już na poziomie
dowódcy kościuszkowców, bowiem akurat Berling z Andersem mógł wyjść, a jednak
pozostał w Sowietach, aby wiernie służyć Stalinowi.
„Tylko
od maja 1943 r. do lipca 1944 r. w uznawanych za polskie formacje zbrojne w ZSRS
służyło około 6500-7000 „czerwonoarmiejców” (ponad 65% kadry oficerskiej). W
latach 1943-1945 w polskiej armii Stalina służyło blisko 20 000 Sowietów.
Pełnili oni najważniejsze funkcje w Sztabie Głównym WP (ok. 70% stanowisk). W
100% opanowali stanowiska szefów oddziałów, zaś w 86,5% zastępców szefów
oddziałów i szefów wydziałów. Nie może więc budzić zdziwienia stanowisko
legalnych władz polskich na uchodźstwie, które już w lipcu 1943 r. wojsko
Berlinga uznały za integralną część Armii Czerwonej”(1)
"Kujbyszewiacy" - absolwenci szkoły NKWD
Szkoła oficerska 366
Kandydaci na kurs w Kujbyszewie zostali
wybrani, drogą wielostopniowej selekcji, jako najlepiej rokujący spośród wszystkich
dostępnych kadr służących w wojsku Berlinga. „Prawdopodobnie w lutym 1944 r. Stanisław Radkiewicz i Eugeniusz Szyr,
starannie wytypowali ponad 200 budzących szczególne zaufanie kościuszkowców,
przeważnie funkcyjnych żołnierzy politycznych.(…)
W
teczkach personalnych absolwentów znajdują sie tzw. sprawki, w których dowódcy
ich jednostek dokonali charakterystyki poszczególnych kandydatów, zwracając
szczególna uwagę na ich stosunek do Związku Sowieckiego. Większość z nich
datowana jest najczęściej na pierwszą połowę lutego 1944 r. Z kolei w drugiej
połowie lutego 1944 r. sporządzano powtórne opinie, kontrasygnowane przez
kompanijnych „politruków”.
Ponadto
w trzeciej dekadzie lutego kandydaci otrzymywali drobiazgowe kwestionariusze do
wypełniania w języku polskim i rosyjskim. Na ich podstawie oficerowie NKWD
badali ich wiarygodność.”(2)
Szkoła w Kujbyszewie była pod bezpośrednim
zarządem NKWD, komendantem został płk NKWD Dragunow, zastępcą do spraw
szkolenia płk NKWD Somow a zastępcą do spraw polityczno-wychowawczych Ajzen
Lajb Wolf, w PRLu lepiej znany jako Leon Andrzejewski. Z jego raportów do
Centralnego Biura Komunistów Polski(utajniona struktura decyzyjna stojąca nawet
ponad ZPP), wiemy więcej o tym, jak wyglądały te szkolenia.
"W
szkole uczy się 218 osób, z nich 44 oficerów. Polaków z Polski 168,
Polaków sowieckich 50. Członków Partii lub Komsomołu w ZSRR 38. Członków
partii lub komsomołu w Polsce 6, czł. st[?] Harcerza - 28, TUR - 1, Wici -
1, Koło Młod. Lud. - 1, KM
Wiejs. - 1, Sokół - 1. Ukraińców 6, Białorusów 5, Żydów przyznających się do
narodowości 2, nieprzyznających się 7. Nie rozmawia w ogóle po polsku 8,
rozmawia b. słabo 21. Reszta rozmawia słabo. Z rdzennej Polski tylko 16
osób".
Szczególnym zmartwieniem Ajzena był brak
znajomości języka polskiego u kursantów. Gdy charakteryzował
i oceniał grupę najsłabszych, wymieniając później ich nazwiska, widział
ten problem na szerszym tle: "Wątpliwym
jest również czy mogą robić odpowiedzialną robotę Polacy z polskich szkół,
którzy po prostu pisać nie umieją. Już nie chodzi o błędy, a chodzi
o to, że ludzie ci nie mają szerszych zainteresowań, są ograniczeni
i tępi. Uczą się źle lub słabo. I ich obecność na kursach potwierdza,
jak nieudolnie podbierano kadry".
Do problemu braku znajomości języka polskiego
Ajzen wrócił jeszcze w podsumowaniu swoich spostrzeżeń: "20 % ludzi, którzy słabo znają język
polski lub nie znają go wcale. Wykorzystani będą mogli być tylko, jeśli
intensywnie zaczną uczyć się języka. Odpowiednią pracę zmierzającą do
stworzenia zainteresowania językiem przeprowadziłem. Po powrocie będę
kontynuował tę pracę". (3)
Mimo tego, że jak wpajano kursantom byli oni
„najlepszymi z najlepszych”, to należy pamiętać, że to nie inteligencja i
poziom wykształcenia były najważniejszymi kryteriami doboru uczestników kursu.
Znaczna cześć z nich nie była w ogóle przyzwyczajona
do nauki, a to dodatkowo utrudniało im
przyswajanie wiedzy. Dlatego też, jak wspominał jeden z uczestników wykładowcy
wkładali „maksimum wysiłku i serca, aby w jak najprzystępniejszy sposób
przekazać swoje wiadomości i doświadczenie”.(2)
Zaświadczenie odbycia kursu NKWD w Kujbyszewie dla jednego z
uczestników. Data: 31 lipca 1944 r. Podpisał: płk NKWD Dragunow, komendant
kursu. /IPN/
Szkolenie zakończyło się 31 lipca 1944 r.
Absolwenci otrzymali lakoniczne charakterystyki, które oceniały ich zdolność do
pracy. W zależności od tej oceny byli dalej kierowani do zadań operacyjnych(wywiad,
kontrwywiad), śledczych lub agenturalnych. Ale mogli już działać praktycznie.
Przez Moskwę dotarli do Lublina, gdzie wszyscy „kujbyszewiacy” zostali
przekazani do dyspozycji kierownika Resortu Bezpieczeństwa Publicznego PKWN
Stanisława Radkiewicza. Znane są trzy rozkazy na mocy, których Radkiewicz
skierował trzy grupy do organizowania struktur aparatu bezpieczeństwa w
Białymstoku, Lublinie i Rzeszowie (tylko te tereny były już „wyzwolone”).
W październiku 1944 roku do Kujbyszewa
trafiła druga grupa wybranych kandydatów. Drugie szkolenie, ostatnie w czasach wojennych,
zakończyło się w marcu 1945 roku.
Podpisanie paktu polsko-radzieckiego o przyjaźni, pomocy
wzajemnej oraz współpracy, n/z od prawej: Józef Stalin, Bolesław Bierut, Wanda
Wasilewska. Moskwa, 21 kwietnia 1945 r./Agencja FORUM
Wyzwolenie
„Ciekawych
wniosków dostarcza szczegółowa analiza przebiegu służby w strukturach UB/SB
absolwentów wspomnianego kursu NKWD w Kujbyszewie. W momencie podjęcia służby
byli oni traktowani jako awangarda i ścisła elita. Pod względem wyszkolenia i
wiedzy operacyjnej mieli niewątpliwą przewagę nad swoimi kolegami z pracy,
którzy przychodzili do służby z szeregów oddziałów partyzanckich AL lub nie
mając za sobą żadnego doświadczenia.
Zdecydowana
większość „kujbyszewiaków” trafiła początkowo do organizowania struktur
terenowych (wojewódzkich i powiatowych). W pierwszych latach trudno szukać ich
nazwisk w strukturach centralnych (RBP i MBP), wyjątek stanowi jedynie kilka
osób.”
(2)
W Rawie pierwszym szefem Powiatowego Urzędu
Bezpieczeństwa Publicznego został Michał Gołdys. Funkcję pełnił począwszy od 23
stycznia 1945 r. Niewątpliwie Gołdys jest postacią zasługującą na bliższy
ogląd, toteż z pewnością w bliskiej przyszłości zostanie mu poświęcony odrębny
temat. W tym momencie wypada jedynie nakreślić, iż w szeregach Armii Czerwonej
walczył w obronie Stalingradu by później trafić do „kościuszkowców”, gdzie
został zastępcą dowódcy 1. samodzielnego batalionu moździerzy do spraw
politycznych. W czasie gdy wybrani przyjaciele z dywizji jechali do Kujbyszewa, Gołdys został
skierowany do Wyższej Szkoły Oficerów Polityczno-Wychowawczych w Moskwie (tutaj
z pewnością wszyscy opanowali sztukę pisania i czytania a niektóre absolwentki
potrafiły nawet zostać żonami czołowych literatów, czołowych oczywiście w
PRLu). Bezpośrednio po moskiewskiej szkole, jako porucznik i szef grupy
desantowej został zrzucony do Puszczy Nalibockiej w rejon sowieckiego
zgrupowania partyzanckiego Czernyszewa. Przez około pół roku aktywnie
„wyzwalał” Podlasie by w końcu trafić do Rawy. Funkcję szefa PUBP przestaje
pełnić z dniem 1 maja 1945 r. Zostaje aresztowany za nadużycie władzy i skazany
przez sąd wojskowy w Łodzi na
10 lat więzienia. Zanim jednak trafił za kratki zdołał zorganizować urząd i
wypracować z podwładnymi skuteczne metody walki z reakcją.
W archiwum Żydowskiego Instytutu
Historycznego można zapoznać się z relacją Dawida Taśmy. Relacja dotyczy lat
1939-1945 i opisuje „położenie Żydów w
Rawie Mazowieckiej pod okupacją hitlerowską. (…). Autor zbiegł z transportu,
cała jego rodzina zginęła. Autor ukrywał się u znajomych chłopów w
Mroczkowicach, we wsi Kierz, w Krzemienicy, we wsiach Sierzchowy i Chociw.
Zarabiał na życie krawiectwem, współpracował z konspiracyjną AL. Po wyzwoleniu
pracował w Urzędzie Bezpieczeństwa w Rawie Mazowieckiej”.
Artur Gut w jednej ze swoich licznych prac
poświęconej tamtym czasom przytacza fragment z 25-stronicowej relacji Dawida
Taśmy: „Rozpoznawszy Sowietów z radości
pocałowałem tank. Na pytanie komandira sowieckiego dlaczego całuję tank,
odpowiedziałem, że to chwila mego wyzwolenia. […] Udałem się do Rawy
Mazowieckiej razem z wojskiem. Całe miasto było zbombardowane. Dużo trupów
leżało na ulicach. Zgłosiłem się w N.K.W.D. i opowiedziałem im o sobie.
Przyjęli mnie bardzo dobrze. Zaproponowali mi pracę u siebie. Ja wskazałem im
tych Polaków, którzy współpracowali z Niemcami. Dostałem mieszkanie, zgłosiłem
się do władz polskich – nowoutworzonych w Rawie. Zaproponowano mi pracę przy
organizowaniu PPRu wspólnie z komandirem N.K.W.D. Pracowałem następnie w U.B. W
lasach zaczęły się tworzyć bandy. Z ramienia PPR ja organizowałem peperowców do
walki z bandami, rozdawałem broń, brałem udział w obławach u członków bandy, z
których wielu aresztowaliśmy.” (4) O
metodach postępowania z aresztowanymi sam Taśma wspomina: „biliśmy do nieprzytomności”.
(1) – Sławomir Cenckiewicz – Długie ramię
Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943-1991, str.45-46
(2) - Sławomir Poleszak – „Pomoc” sowiecka
przy tworzeniu komunistycznego aparatu bezpieczeństwa w Polsce. Piotrkowskie
Zeszyty Historyczne, T. 11 (2010)
(4) - ARCHIWUM ŻYDOWSKIEGO INSTYTUTU
HISTORYCZNEGO, SYGN. 301/2010, RELACJA DAWID TAŚMA, Artur Gut – Wyzwoleni i
zniewoleni.
Warto dodać, że Gołdys był rodowitym rawianinem. Urodził się w Rawie w 1901 roku.
OdpowiedzUsuńZgadza się, niniejszy wpis to tylko wstęp, myślę, że trzeba bliżej przybliżyć sylwetkę pierwszego szefa rawskiego UB.
OdpowiedzUsuńNa pierwszym zdjęciu nie żadni Kujbyszewiacy, a żolnierze oddziału Leona Taraszkiewicza ''Jastrzębia''. On sam kuca przy erkaemach. Zdjecie robione zimą 1946 w okolicach Włodawy.
OdpowiedzUsuń