piątek, 31 października 2014

Kapłan Niezłomny

8 grudnia 1944 roku, z rąk bandytów z UB, zginął ks. Michał Pilipiec, kapelan Armii Krajowej z diecezji przemyskiej.  Ks. Pilipiec był prawdopodobnie pierwszym kapłanem ofiarą mordu politycznego w Polsce Ludowej.

20 grudnia tego samego roku, w resorcie bezpieczeństwa PKWN powstała komórka do zwalczania „wrogiej agentury” wśród duchowieństwa. Kierowniczką Sekcji III Wydziału I (od 6 IX 1945 r. Wydziału V Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego) została Julia Brystygierowa – do Października ’56 główna specjalistka do walki z Kościołem w bezpiece. (1)
Pół roku wcześniej, w maju 1944 r., ks. Zygmunt Jarkiewicz objął parafię we wsi Kiczki, miejscowości położonej obecnie w województwie mazowieckim, trochę na południowy wschód od Mińska Mazowieckiego. Nowy proboszcz zastał zaniedbany kościół, bowiem od czasu zabójstwa ostatniego proboszcza w 1942 r., ks. Zygmunta Muszalskiego, parafia nie posiadała stałego opiekuna. Duch czasu również nie był sprzyjający. Z Armią Czerwoną nadeszło „wyzwolenie” a razem z nim przyszedł nowy ład. Miejscowa ludność niechętnie akceptowała nowy porządek, jednak sympatie do „nowego” były podzielone. Kiczki – już w okresie międzywojennym znane ze swych sentymentów lewicowych – były miejscem tworzenia się komórki Polskiej Partii Robotniczej i terenem działania Gwardii Ludowej. (2) Zaniedbany kościół, podzieleni parafianie, to jeszcze nie wszystko. Reforma rolna skutkowała parcelacją dworu a ponadto wystąpiły nadzwyczaj słabe zbiory. Kiedy nowa władza, niczym stary okupant, zażądała obowiązkowych dostaw płodów rolnych sytuacja w parafii stała się krytyczna. 

Proboszcz jednak szybko zjednał sobie wiernych, ludzie modlili się i słuchali jego płomiennych kazań. Miał odwagę stanąć w obronie rolników. Apelował do władz powiatowych o zmniejszenie kontyngentów, co wzbudzało wściekłość lokalnych komunistów. Natychmiast pojawiły się donosy do prasy i władz centralnych. Pod adresem księdza kierowano też groźby śmierci. Ks. Jarkiewicz zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, pisał nawet prośby do Kurii o przeniesienie do innej parafii. Opatrzność miała jednak inne plany.
Po zakończeniu II wojny światowej część żołnierzy AK z terenów na których znajdowała się wieś Kiczki, posłuchała się wezwania komendanta obszaru warszawskiego AK płk Jana Mazurkiewicza ps. ,,Radosław” i skorzystała z amnestii. We wrześniu 1945 roku na polanie leśnej w Woli Rafałowskiej żołnierze obwodu ,,Mewa - Kamień” złożyli broń przed funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa w osobach, mjr. Józefa Światło, mjr. Czaplickiego i por. Karola, ujawnili swoją przynależność do Armii Krajowej. W następstwie ujawnienia bezpieka znała imiennie żołnierzy AK i jak się później okazało, to nikomu nie przepuściła. Gwarancje komunistów okazały się zwykłą obłudą. Nie wszyscy żołnierze polskiego podziemia zawierzyli komunistom. Byli i tacy, którzy kontynuowali walkę, wychodząc z założenia, że zmienił się tylko okupant, a o wolność trzeba walczyć, bo zagrożenie istnieje. W dalszym ciągu przykładem takiego stanowiska była grupa AK w Kiczkach, w gminie Cegłów, która zwalczała miejscowy aktyw PPR-u, przeciwstawiając się czynnie władzy komunistycznej. W czerwcu 1946 roku został w porze wieczornej trafiony strzałem z pistoletu aktywista PPR Marian Strzelec, a Tadeusz Rżysko, który parcelował dwór, uprowadzony i zastrzelony w lesie. (3)
Lokalna bezpieka wykorzystała nadarzającą się okazję do wyeliminowania księdza. Po aresztowaniu Józefa Politewicza, Stanisława Kierasa i Henryka Rudzkiego, w wyniku wymuszonych zeznań wspartych torturami, szybko okazało się, że prowodyrem całej akcji był lokalny proboszcz. W tym czasie ks. Jarkiewicz, będąc na urlopie, przebywał u rodziny w okolicach Rawy Mazowieckiej. Tutaj też, na oczach matki i braci, został aresztowany przez UB.

18 listopada 1946 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie odbył się proces „bandy ks. Zygmunta Jarkiewicza”. Procesowi towarzyszyła propaganda antykościelna zamieszczona w publikacjach partyjnych jak: „Gazeta Ludu”, „Express Wieczorny” czy „Kurier Popularny” w Łodzi. (4)
Jednak w najstraszniejszym okresie stalinowskiego terroru w latach 1944–1948 głównym ośrodkiem propagandy komunistycznej w kraju była redakcja „Głosu Ludu”, oficjalnego organu prasowego Polskiej Partii Robotniczej. Zespołem tej bezpośredniej poprzedniczki „Trybuny Ludu” kierował Ostap Dłuski, właściwie Adolf Langer, współtwórca Komunistycznej Partii Galicji Wschodniej oraz członek sekretariatu krajowego Komunistycznej Partii Polski, a także członek PPR. (…)
I właśnie w „Głosie Ludu” z 20 listopada 1946 r. w artykule „Dokąd prowadzą bezdroża faszyzmu – WiN i NSZ w przymierzu z wrogiem Polski” zajęto się sprawą ks. Zygmunta Jarkiewicza: „Znienawidzone przez cały naród, a szczególnie przez wieś, bandy NSZ i inne, wzorując się na hitlerowcach mordują działaczy politycznych – demokratów, funkcjonariuszy bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej itd. (...). Prokurator podnosi, że wszyscy współoskarżeni wskazywali na księdza Jarkiewicza jako na inspiratora ich działalności. Kapłan, którego usta miały nawoływać do miłości bliźniego, stał się siewcą nienawiści i wykorzystywał ambonę dla propagandy politycznej. Wzywał do nieoddawania kontyngentów i podżegał do likwidowania członków partii politycznych. Oskarżony ksiądz Jarkiewicz podważał i burzył porządek prawny. Banda, której przewodził, tworzyła na małym odcinku wsi Kliczki [tak w oryginale, chodzi o wieś Kiczki – przyp. PFC] to samo co na terenie państwa czynią nielegalne organizacje faszystowskie, tj. dążyła do obalenia ustroju demokratycznego Państwa Polskiego”. (5)
Po kilku dniach sąd ogłosił wyrok. Ks. Zygmunta Jarkiewicza, Józefa Politewicza, Stanisława Kierasa i Henryka Rudzkiego skazano na karę śmierci. Kościelny, Czesław Kobus dostał 7, a Jan Szostak 5 lat więzienia. Po błaganiach matki o łaskę dla syna, Bierut zmienił księdzu karę śmierci na 25 lat więzienia. Pozostali, którzy otrzymali wyroki śmierci, zostali straceni.
W maju 1947 roku ks. Jarkiewicz ponownie zasiadł na ławie oskarżonych, tym razem z organistą, Czesławem Zawadką, który za przyznanie się został skazany na 15 lat (wyszedł na wolność po 10. latach w 1956 r.), natomiast ks. Jarkiewicza znów skazano na karę śmierci. Na podstawie amnestii (1947 r.), i po ponownych prośbach matki do Bieruta o łaskę, wyrok złagodzono do 15 lat więzienia. (6)


Na odsiadkę wyroku ks. Jarkiewicz trafił do Wronek. W dziejach powojennych  polskiego więziennictwa Centralne Więzienie  we Wronkach zajmuje szczególne miejsce z uwagi na zadania w systemie represji politycznej. Najostrzejszą formę represje przybrały w latach   1946 – 1947 i w latach 1950 – 1953. We Wronkach obowiązywał też swoisty „ceremoniał przyjęcia”, który rozpoczynał się od oczekiwania w pozycji klęczącej na dworcu kolejowym. Przemarsz do więzienia odbywał się w atmosferze godzącej w podstawowe poczucie godności człowieka. Kolejnym etapem „ceremoniału przyjęcia” było postępowanie z więźniami przed bramą, na wewnętrznym placu – oczekiwanie, klęczenie, rewizje osobiste, a następnie należało przebiec nago z ubraniem i „samarą” (worek z rzeczami osobistymi) pod pachą  przez „ścieżkę zdrowia”, tj. przez szpaler kilkudziesięciu oddziałowych,  z których każdy miał obowiązek uderzyć lub kopnąć każdego z przebiegających nagusów. Całością tego powitania kierowali oficerowie „specjalni”.
Infrastruktura więzienia we Wronkach spełniała wymogi izolowania więźniów politycznych oraz ich represyjnego traktowania. Więzienie miało wizerunek zakładu w szczególnym stopniu realizującego zadania eksterminacyjne. „Osadzeni w karcerach byli skrępowani, leżeli godzinami z kłódką na rękach, kopani i bici pałkami”. Innym wlewano do karceru dużą ilość wody i bito ich mokrymi sznurami, tak że potem leżeli w wodzie, by „otrzeźwieć”.

Ciężkie warunki odbywania kary spowodowały wysoką zachorowalność wśród więźniów na choroby somatyczne i psychiczne. Te ostatnie doprowadziły w kilku przypadkach do aktów samobójczych. Według oficjalnych zgłoszeń administracji więziennej w latach 1945 – 1956 zmarło we Wronkach co najmniej 240 więźniów. Do tej liczby dodać należy również kilkanaście zgonów więźniów mających przerwę w karze, której udzielono w przypadkach ciężkiej i nie rokującej wyzdrowienia choroby. Wśród zmarłych znajdują się także ofiary „ preparowanych „ egzekucji, m.in. w formie „śmierci samobójczych” lub po prostu zwykłych zabójstw, dokonywanych przez konfidentów Działu Specjalnego. (7)
Ksiądz Jarkiewicz został wsadzony do pojedynczej celi bez okien, dano mu jeden koc. Skutkiem tego było zapalenie płuc. Następnie chorego kapłana umieszczono w piwnicy więziennego szpitala, gdzie zmarł w 10 czerwca 1949 r. Zwłoki księdza zostały pochowane na cmentarzu we Wronkach. 
W listach do rodziny żalił się na los, jaki go spotkał, żałował, że wcześniej nie przeniesiono go do innej parafii: „Wyrodni … za dobro z mej strony, gdy ich osłoniłem własnym życiem, bo byliby na pewno wszyscy zginęli z rąk niemieckich żołdaków, odpłacili się najczarniejszą niewdzięcznością. (…) Nie miano dla mnie litości, gdym błagał o zabranie mnie od morderców z tej przeklętej parafii” – pisał ks. Jarkiewicz. (6)
W kwietniu 1975 r., staraniem rodziny, prochy zostały ekshumowane i złożone do grobu rodzinnego w Rawie Mazowieckiej.


Grób rodzinny w którym pochowany został ks. Zygmunt Jarkiewicz

Setki wiernych przeświadczonych o niewinności ks. Jarkiewicza do dzisiaj pamięta o nim, jako o gorliwym pasterzu, niewinnie skazanym i zamęczonym. Rokrocznie w kościele parafialnym w Kiczkach odprawiana jest Msza św. za duszę śp. ks. Zygmunta Jarkiewicza. Od lat 90-tych połączona została z patriotyczną manifestacją kościelną, w której udział biorą żołnierze Armii Krajowej pod swoimi sztandarami. Do czasów dzisiejszych postać ks. Jarkiewicza przedarła się siłą woli i charakteru Franciszka Zwierzyńskiego.
Zwierzyński, autor monografii poświęconej proboszczowi parafii w Kiczkach, zadał sobie trud zebrania informacji o ks. Jarkiewiczu, odwiedzając jego rodzinę w Rawie Mazowieckiej, współwięźnia z czasów Wronek Mirosław Kimnesa żyjącego w okolicach Pabianic, docierając do wszystkich możliwych źródeł pomocnych w odtworzeniu życia proboszcza męczennika. Jak sam pisze: „Niniejsze opracowanie jest efektem osobistych doznań i wewnętrznej potrzeby, a jednocześnie podziękowaniem księdzu Jarkiewiczowi za słowa wychowania i błogosławieństwa, które kierował między innymi do mnie.” Książka została wydana w nakładzie 300 egzemplarzy i jest dostępna jedynie w bibliotekach.





(6) - Franciszek Zwierzyński: Ks. Zygmunt Jarkiewicz proboszcz „męczennik”, 2006.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz