8 grudnia 1944 roku, z rąk
bandytów z UB, zginął ks. Michał Pilipiec, kapelan Armii Krajowej z diecezji przemyskiej. Ks. Pilipiec był prawdopodobnie pierwszym kapłanem ofiarą mordu politycznego
w Polsce Ludowej.
20 grudnia tego samego roku, w resorcie bezpieczeństwa PKWN powstała komórka do zwalczania
„wrogiej agentury” wśród duchowieństwa. Kierowniczką Sekcji III Wydziału I (od
6 IX 1945 r. Wydziału V Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego)
została Julia Brystygierowa – do Października ’56 główna specjalistka do walki
z Kościołem w bezpiece. (1)
Pół roku wcześniej, w maju 1944
r., ks. Zygmunt Jarkiewicz objął parafię we wsi Kiczki, miejscowości położonej obecnie
w województwie mazowieckim, trochę na południowy wschód od Mińska
Mazowieckiego. Nowy proboszcz zastał zaniedbany kościół, bowiem od czasu
zabójstwa ostatniego proboszcza w 1942 r., ks. Zygmunta Muszalskiego, parafia
nie posiadała stałego opiekuna. Duch czasu również nie był sprzyjający. Z Armią
Czerwoną nadeszło „wyzwolenie” a razem z nim przyszedł nowy ład. Miejscowa
ludność niechętnie akceptowała nowy porządek, jednak sympatie do „nowego” były
podzielone. Kiczki – już w okresie międzywojennym znane ze swych sentymentów
lewicowych – były miejscem tworzenia się komórki Polskiej Partii Robotniczej i
terenem działania Gwardii Ludowej. (2) Zaniedbany kościół, podzieleni
parafianie, to jeszcze nie wszystko. Reforma rolna skutkowała parcelacją dworu
a ponadto wystąpiły nadzwyczaj słabe zbiory. Kiedy nowa władza, niczym stary
okupant, zażądała obowiązkowych dostaw płodów rolnych sytuacja w parafii stała
się krytyczna.
Proboszcz jednak szybko zjednał sobie
wiernych, ludzie modlili się i słuchali jego płomiennych kazań. Miał odwagę
stanąć w obronie rolników. Apelował do władz powiatowych o zmniejszenie
kontyngentów, co wzbudzało wściekłość lokalnych komunistów. Natychmiast
pojawiły się donosy do prasy i władz centralnych. Pod adresem księdza kierowano
też groźby śmierci. Ks. Jarkiewicz zdawał sobie sprawę z powagi sytuacji, pisał
nawet prośby do Kurii o przeniesienie do innej parafii. Opatrzność miała jednak
inne plany.
Po zakończeniu II wojny światowej
część żołnierzy AK z terenów na których znajdowała się wieś Kiczki, posłuchała
się wezwania komendanta obszaru warszawskiego AK
płk Jana Mazurkiewicza ps. ,,Radosław” i skorzystała z amnestii. We wrześniu 1945
roku na polanie leśnej w Woli Rafałowskiej żołnierze obwodu ,,Mewa - Kamień”
złożyli broń przed funkcjonariuszami Służby Bezpieczeństwa w osobach, mjr.
Józefa Światło, mjr. Czaplickiego i por. Karola, ujawnili swoją przynależność
do Armii Krajowej. W następstwie ujawnienia bezpieka znała imiennie żołnierzy
AK i jak się później okazało, to nikomu nie przepuściła. Gwarancje komunistów
okazały się zwykłą obłudą. Nie wszyscy żołnierze polskiego podziemia zawierzyli
komunistom. Byli i tacy, którzy kontynuowali walkę, wychodząc z założenia, że
zmienił się tylko okupant, a o wolność trzeba walczyć, bo zagrożenie istnieje.
W dalszym ciągu przykładem takiego stanowiska była grupa AK w Kiczkach, w
gminie Cegłów, która zwalczała miejscowy aktyw PPR-u, przeciwstawiając się
czynnie władzy komunistycznej. W czerwcu 1946 roku został w porze wieczornej
trafiony strzałem z pistoletu aktywista PPR Marian Strzelec, a Tadeusz Rżysko,
który parcelował dwór, uprowadzony i zastrzelony w lesie. (3)
Lokalna bezpieka wykorzystała
nadarzającą się okazję do wyeliminowania księdza. Po aresztowaniu Józefa Politewicza, Stanisława Kierasa i Henryka Rudzkiego,
w wyniku wymuszonych zeznań wspartych torturami, szybko okazało się, że
prowodyrem całej akcji był lokalny proboszcz. W tym czasie ks. Jarkiewicz,
będąc na urlopie, przebywał u rodziny w okolicach Rawy Mazowieckiej. Tutaj też,
na oczach matki i braci, został aresztowany przez UB.
18
listopada 1946 r. przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie odbył się proces
„bandy ks. Zygmunta Jarkiewicza”.
Procesowi towarzyszyła propaganda antykościelna zamieszczona w publikacjach
partyjnych jak: „Gazeta Ludu”, „Express Wieczorny” czy „Kurier Popularny” w
Łodzi. (4)
Jednak w najstraszniejszym
okresie stalinowskiego terroru w latach 1944–1948 głównym ośrodkiem propagandy
komunistycznej w kraju była redakcja „Głosu Ludu”, oficjalnego organu prasowego
Polskiej Partii Robotniczej. Zespołem tej bezpośredniej poprzedniczki „Trybuny
Ludu” kierował Ostap Dłuski, właściwie Adolf Langer, współtwórca Komunistycznej
Partii Galicji Wschodniej oraz członek sekretariatu krajowego Komunistycznej
Partii Polski, a także członek PPR. (…)
I właśnie w „Głosie Ludu” z 20
listopada 1946 r. w artykule „Dokąd
prowadzą bezdroża faszyzmu – WiN i NSZ w przymierzu z wrogiem Polski”
zajęto się sprawą ks. Zygmunta Jarkiewicza:
„Znienawidzone przez cały naród, a szczególnie przez wieś, bandy NSZ i inne,
wzorując się na hitlerowcach mordują działaczy politycznych – demokratów,
funkcjonariuszy bezpieczeństwa, Milicji Obywatelskiej itd. (...). Prokurator
podnosi, że wszyscy współoskarżeni wskazywali na księdza Jarkiewicza jako na
inspiratora ich działalności. Kapłan, którego usta miały nawoływać do miłości
bliźniego, stał się siewcą nienawiści i wykorzystywał ambonę dla propagandy
politycznej. Wzywał do nieoddawania kontyngentów i podżegał do likwidowania
członków partii politycznych. Oskarżony ksiądz Jarkiewicz podważał i burzył
porządek prawny. Banda, której przewodził, tworzyła na małym odcinku wsi
Kliczki [tak w oryginale, chodzi o wieś Kiczki – przyp. PFC] to samo co na terenie państwa czynią
nielegalne organizacje faszystowskie, tj. dążyła do obalenia ustroju
demokratycznego Państwa Polskiego”. (5)
Po kilku dniach sąd ogłosił
wyrok. Ks. Zygmunta Jarkiewicza, Józefa Politewicza, Stanisława Kierasa i
Henryka Rudzkiego skazano na karę śmierci. Kościelny, Czesław Kobus dostał 7, a Jan Szostak 5 lat
więzienia. Po błaganiach matki o łaskę dla syna, Bierut zmienił księdzu karę
śmierci na 25 lat więzienia. Pozostali, którzy otrzymali wyroki śmierci,
zostali straceni.
W maju 1947 roku ks. Jarkiewicz
ponownie zasiadł na ławie oskarżonych, tym razem z organistą, Czesławem
Zawadką, który za przyznanie się został skazany na 15 lat (wyszedł na wolność
po 10. latach w 1956 r.), natomiast ks. Jarkiewicza znów skazano na karę
śmierci. Na podstawie amnestii (1947 r.), i po ponownych prośbach matki do Bieruta
o łaskę, wyrok złagodzono do 15 lat więzienia. (6)
Na odsiadkę wyroku ks. Jarkiewicz
trafił do Wronek. W dziejach
powojennych polskiego
więziennictwa Centralne Więzienie we
Wronkach zajmuje szczególne miejsce z uwagi na zadania w systemie represji
politycznej. Najostrzejszą formę represje przybrały w latach 1946 – 1947 i w latach 1950 – 1953. We
Wronkach obowiązywał też swoisty „ceremoniał przyjęcia”, który rozpoczynał się
od oczekiwania w pozycji klęczącej na dworcu kolejowym. Przemarsz do więzienia
odbywał się w atmosferze godzącej w podstawowe poczucie godności człowieka.
Kolejnym etapem „ceremoniału przyjęcia” było postępowanie z więźniami przed
bramą, na wewnętrznym placu – oczekiwanie, klęczenie, rewizje osobiste, a
następnie należało przebiec nago z ubraniem i „samarą” (worek z rzeczami
osobistymi) pod pachą przez „ścieżkę zdrowia”, tj. przez szpaler
kilkudziesięciu oddziałowych, z których każdy miał obowiązek uderzyć
lub kopnąć każdego z przebiegających nagusów. Całością tego powitania kierowali
oficerowie „specjalni”.
Infrastruktura więzienia we
Wronkach spełniała wymogi izolowania więźniów politycznych oraz ich
represyjnego traktowania. Więzienie miało wizerunek zakładu w szczególnym
stopniu realizującego zadania eksterminacyjne. „Osadzeni w karcerach byli skrępowani, leżeli godzinami z kłódką na
rękach, kopani i bici pałkami”. Innym wlewano do karceru dużą ilość
wody i bito ich mokrymi sznurami, tak że potem leżeli w wodzie, by „otrzeźwieć”.
Ciężkie warunki odbywania kary
spowodowały wysoką zachorowalność wśród więźniów na choroby somatyczne i
psychiczne. Te ostatnie doprowadziły w kilku przypadkach do aktów samobójczych.
Według oficjalnych zgłoszeń administracji więziennej w latach 1945 – 1956
zmarło we Wronkach co najmniej 240 więźniów. Do tej liczby dodać należy również
kilkanaście zgonów więźniów mających przerwę w karze, której udzielono w
przypadkach ciężkiej i nie rokującej wyzdrowienia choroby. Wśród zmarłych
znajdują się także ofiary „ preparowanych „ egzekucji, m.in. w formie „śmierci
samobójczych” lub po prostu zwykłych zabójstw, dokonywanych przez konfidentów
Działu Specjalnego. (7)
Ksiądz Jarkiewicz został wsadzony
do pojedynczej celi bez okien, dano mu jeden koc. Skutkiem tego było zapalenie
płuc. Następnie chorego kapłana umieszczono w piwnicy więziennego szpitala,
gdzie zmarł w 10 czerwca 1949 r. Zwłoki księdza zostały pochowane na cmentarzu
we Wronkach.
W listach do rodziny żalił się na
los, jaki go spotkał, żałował, że wcześniej nie przeniesiono go do innej
parafii: „Wyrodni … za dobro z mej strony,
gdy ich osłoniłem własnym życiem, bo byliby na pewno wszyscy zginęli z rąk
niemieckich żołdaków, odpłacili się najczarniejszą niewdzięcznością. (…) Nie
miano dla mnie litości, gdym błagał o zabranie mnie od morderców z tej
przeklętej parafii” – pisał ks. Jarkiewicz. (6)
W kwietniu 1975 r., staraniem
rodziny, prochy zostały ekshumowane i złożone do grobu rodzinnego w Rawie
Mazowieckiej.
Grób rodzinny w którym pochowany został ks. Zygmunt Jarkiewicz
Setki wiernych przeświadczonych o niewinności ks. Jarkiewicza do dzisiaj pamięta o nim, jako o gorliwym pasterzu, niewinnie skazanym i zamęczonym. Rokrocznie w kościele parafialnym w Kiczkach odprawiana jest Msza św. za duszę śp. ks. Zygmunta Jarkiewicza. Od lat 90-tych połączona została z patriotyczną manifestacją kościelną, w której udział biorą żołnierze Armii Krajowej pod swoimi sztandarami. Do czasów dzisiejszych postać ks. Jarkiewicza przedarła się siłą woli i charakteru Franciszka Zwierzyńskiego.
Zwierzyński, autor monografii
poświęconej proboszczowi parafii w Kiczkach, zadał sobie trud zebrania
informacji o ks. Jarkiewiczu, odwiedzając jego rodzinę w Rawie Mazowieckiej,
współwięźnia z czasów Wronek Mirosław Kimnesa żyjącego w okolicach Pabianic,
docierając do wszystkich możliwych źródeł pomocnych w odtworzeniu życia
proboszcza męczennika. Jak sam pisze: „Niniejsze
opracowanie jest efektem osobistych doznań i wewnętrznej potrzeby, a
jednocześnie podziękowaniem księdzu Jarkiewiczowi za słowa wychowania i
błogosławieństwa, które kierował między innymi do mnie.” Książka została
wydana w nakładzie 300 egzemplarzy i jest dostępna jedynie w bibliotekach.
(6) - Franciszek
Zwierzyński: Ks. Zygmunt Jarkiewicz proboszcz „męczennik”, 2006.