Wolna Polska potrzebowała 12 lat, aby odnieść się do
fenomenu Żołnierzy Niezłomnych. Dopiero w 2001 roku Sejm Rzeczypospolitej Polskiej podjął
uchwałę, w której uznał „zasługi organizacji i grup niepodległościowych,
które po zakończeniu II wojny światowej zdecydowały się na podjęcie
nierównej walki o suwerenność i niepodległość Polski.”
W 2009 roku kombatanci, skupieni wokół Porozumienia
Organizacji Kombatanckich i Niepodległościowych, zwrócili się o ustalenie dnia
1 marca Dniem Żołnierzy Antykomunistycznego Podziemia. Zyskali wsparcie
niektórych władz samorządowych, a także klubów parlamentarnych PO i PiSu.
W 2010 roku Inicjatywę ustawodawczą w zakresie
uchwalenia nowego święta podjął prezydent Lech
Kaczyński. Powyższe pozwoliło rządowi pozytywnie zaopiniować projekt
ustawy. W piśmie opiniującym z 8 czerwca 2010 roku czytamy:
„żołnierze tzw. drugiej konspiracji, którzy jako pierwsi walczyli o Wolną Polskę z
okupantem sowieckim i zainstalowanym przez niego reżimem komunistycznym,
zapłacili za wierność swoim ideałom niejednokrotnie cenę najwyższą – cenę swego
życia. Nawet jeśli udało Im się przeżyć, przez kolejne 45 lat żyli z piętnem –
jak to określała komunistyczna propaganda – „bandytów” i „faszystów”.
Luty 2011 roku przyniósł dynamiczne zakończenie procesu
legislacyjnego. 2 lutego Sejm przegłosował ustawę, 4-go trafiła pod obrady Senatu, który przyjął ją
bez poprawek. 9 lutego ustawę podpisał prezydent Bronisław Komorowski a 15-go
została opublikowana w Dzienniku Ustaw.
Można powiedzieć, że III RP potrzebowała aż 22 lat, aby
oddać należną cześć Niezłomnym. Trzeba jednak również sprawiedliwie zauważyć,
że zrobiła to w stylu przekonywującym. Pomiędzy dniem przegłosowania ustawy
przez Sejm a publikacją w Dzienniku Ustaw minęło jedynie 13 dni. Na 417
obecnych posłów, 406 poparło ustawę, 3 się wstrzymało a jedynie 8 było przeciw.
Imponujące tempo, jeszcze bardziej imponujący konsensus. Moc Parlamentu,
autorytet dwóch Prezydentów, jednoznaczne i wspierające inicjatywę odniesienie
władzy wykonawczej, pozwoliło w sposób trwały i godny otworzyć przestrzeń
publiczną dla Żołnierzy Niezłomnych w największym możliwym zakresie, bowiem w
zakresie całego Państwa.
Wydaje się, że w świetle powyższego, każda inicjatywa
obywatelska, zmierzająca do zagospodarowania lokalnej przestrzeni publicznej
treścią oddającą pamięć Żołnierzy Niezłomnych, winna mieć pełne zrozumienie i
uzasadnienie. Trudno bowiem sobie wyobrazić aby na poziomie lokalnym ktokolwiek
mógł sobie rościć pretensje do większej mocy i autorytetu niż posiada Sejm,
Senat, Rząd i dwóch Prezydentów.
Rawska inicjatywa obywatelska zmierzająca do oddania hołdu
Żołnierzom Niezłomnym poprzez nadanie Ich imienia rondu u zbiegu ulic Białej i
Mszczonowskiej napotyka jednak pewien opór na swojej drodze. Pojawiło się kilka
zarzutów, do których z konieczności należy się odnieść.
Pierwszy jest natury czasowej. Skoro jeszcze nie ma ronda,
to nie ma konieczności już teraz szukać dla niego nazwy. Musimy tutaj
podziękować Panu Burmistrzowi i Radzie Miasta iż swoim niezwłocznym działaniem
zmierzającym do nazwania ronda, powyższy zarzut, także w naszym imieniu,
oddalili.
Drugi wyrasta z przekonania, że fenomen Żołnierzy
Niezłomnych w Rawie, i na ziemi rawskiej, nie występował. W konsekwencji upada
zasadność sytuowania powyższych treści w lokalnej przestrzeni publicznej.
Zarzut, nawet gdyby był prawdziwy, nosi w sobie spory ładunek ryzyka. Wiele
naszych ulic czy placów ma zaszczyt pielęgnować godność osób lub chwałę
wydarzeń, które z Rawą nigdy nie miały nic wspólnego. A jednak występują, na
zasadzie autorytetu porównywalnego do tego, jaki w uhonorowanie Niezłomnych
wnieśli wspólnie Prezydenci, Sejm, Senat i Rząd.
Drugi zarzut jest jednak nie tyle ryzykowny, co przede
wszystkim fałszywy. Jedną z cech charakterystycznych dla Niezłomnych jest konsekwentne odrzucenie
systemu represji jaki pojawił się w Polsce po drugiej wojnie światowej. Metodą
realizacji celu była zaś każda forma oporu, tak indywidualna jak i
zorganizowana, z walką zbrojną włącznie.
W trakcie okupacji niemieckiej ziemia rawska była aktywnym
uczestnikiem życia polskiego państwa podziemnego. Można odnotować obecność wszystkich istotnych
organizacji konspiracyjnych od AL do NSZ. Jednak pod względem liczebności
zdecydowane pierwszeństwo miały struktury AK. Dość zauważyć, że na 1 grudnia
1944 obwód rawski AK liczył 2535 żołnierzy, czy ściślej rzecz ujmując członków
zaprzysiężonych.
Styczniowa ofensywa zakończyła czas okupacji niemieckiej i
19 stycznia 1945 roku struktury AK zostały rozwiązane. Nastało nowe, dla jednych to było wyzwolenie,
dla innych niepewność, dla jeszcze innych nadeszła kolejna okupacja. Czy pomimo
kilkudziesięciu lat przemilczania zagadnienia, przysłowiowego wyklęcia,
jesteśmy w stanie odszukać twarde dowody poświadczające, iż zaprogramowane
represje także na rawskiej ziemi rodziły bunt Niezłomnych?
W archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego można
zapoznać się z relacją Dawida Taśmy. Relacja dotyczy lat 1939-1945 i opisuje
„położenie Żydów w Rawie Mazowieckiej pod
okupacją hitlerowską. (…). Autor zbiegł z transportu, cała jego rodzina
zginęła. Autor ukrywał się u znajomych chłopów w Mroczkowicach, we wsi Kierz, w
Krzemienicy, we wsiach Sierzchowy i Chociw. Zarabiał na życie krawiectwem,
współpracował z konspiracyjną AL. Po wyzwoleniu pracował w Urzędzie
Bezpieczeństwa w Rawie Mazowieckiej”.
Artur Gut w jednej ze swoich prac poświęconej tamtym
czasom przytacza fragment z 25-stronicowej relacji Dawida Taśmy:
„Rozpoznawszy Sowietów z radości pocałowałem
tank. Na pytanie komandira sowieckiego dlaczego całuję tank, odpowiedziałem, że
to chwila mego wyzwolenia. […]
Udałem się do Rawy
Mazowieckiej razem z wojskiem. Całe miasto było zbombardowane. Dużo trupów
leżało na ulicach. Zgłosiłem się w N.K.W.D. i opowiedziałem im o sobie.
Przyjęli mnie bardzo dobrze. Zaproponowali mi pracę u siebie. Ja wskazałem im
tych Polaków, którzy współpracowali z Niemcami. Dostałem mieszkanie, zgłosiłem się
do władz polskich – nowoutworzonych w Rawie. Zaproponowano mi pracę przy
organizowaniu PPRu wspólnie z komandirem N.K.W.D. Pracowałem następnie w U.B. W
lasach zaczęły się tworzyć bandy. Z ramienia PPR ja organizowałem peperowców do
walki z bandami, rozdawałem broń, brałem udział w obławach u członków bandy, z
których wielu aresztowaliśmy.”O metodach
postępowania z aresztowanymi sam Taśma wspomina: „biliśmy do nieprzytomności”.
Więcej mogliby o nich powiedzieć kolejni kierownicy Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego w Rawie Mazowieckiej z lat 1945–1953: Michał Gołdys, Józef Jukiel,
Antoni Zwierzchowski, Bonifacy Jedynak, Ryszard Peda, Zenon Kusiak i ich
pozostali podkomendni.”
Michał Gołdys jest pierwszym szefem rawskiej bezpieki.
Popularna Wikipedia następująco kreśli jego życiorys:
„Michał Gołdys
(ur. 25 sierpnia 1901 w Rawie
Mazowieckiej, zm. 24
października 1967 w Olsztynie) – polski działacz komunistyczny, partyzant sowiecki, oficer
polityczny ludowego WP, starosta Łomży (1944),
oficer UB.(…)
IV 1934 na stacji
kolejowej we Włochach postrzelił legitymującego go policjanta i uciekł, po czym
ukrywał się z powodu poszukiwania go przez policję. 23 VI 1936 został
aresztowany i osadzony w warszawskim więzieniu, 7 X 1937 skazany na 15 lat
więzienia za działalność komunistyczną i usiłowanie zabójstwa policjanta; po
amnestii wyrok został zmniejszony do 8 lat więzienia i 10 lat utraty praw
publicznych. Karę odbywał w więzieniach w Warszawie i Koronowie,
skąd wydostał się IX 1939 po ataku Niemiec na Polskę. Po kapitulacji Warszawy
udał się na zajętą przez ZSRR Białostocczyznę,
został mianowany rejonowym naczelnikiem Czerwonej Gwardii w Zambrowie(…) VI 1941 ewakuowany z rodziną do obwodu saratowskiego, wkrótce zmobilizowany
do Armii Czerwonej, uczestniczył w bitwie pod Stalingradem. (…) Wiosną 1944
skierowany do Wyższej Szkoły Oficerów Polityczno-Wychowawczych w Moskwie,
niedługo potem jako dowódca grupy desantowej w stopniu porucznika zrzucony
do Puszczy Nalibockiej w rejon sowieckiego
zgrupowania partyzanckiego W. Czernyszewa(…) VIII 1944 mianowany starostą Łomży
przez pełnomocnika PKWN. Wstąpił do PPR, w 1945 był członkiem egzekutywy
Komitetu Powiatowego (KP) PPR w Rawie Mazowieckiej. X 1944 przeniesiony do
pracy w UB, 23 I - 1 V 1945 szef PUBP w Rawie
Mazowieckiej. 1945 aresztowany za nadużycie władzy i skazany przez sąd wojskowy
w Łodzi na
10 lat więzienia; zwolniony po 5 latach na podstawie amnestii. 1950-1952
urzędnik w spółdzielczości w Białymstoku i Legionowie.
Później pracownik Wojewódzkiej Centrali Handlowej w Olsztynie. 1959 Rada Państwa PRL skorzystała z prawa
łaski i zarządziła zatarcie skazania Michała Gołdysa. W 1960 został przyjęty do
PZPR i otrzymał rentę
dla zasłużonych. Odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Krzyżem Partyzanckim.”
Trudno oprzeć się wrażeniu, iż relacja Taśmy i fragment z
życiorysu Gołdysa wzajemnie się uzupełniają. Pierwsze półrocze 1945 roku w
Rawie upływa pod znakiem terroru i represji, „bicia do nieprzytomności”,
uzbrajania aktywu PPRowskiego a wszystko to pod nadzorem komandira z NKWD i
polskiego szefa UB wyszkolonego przez sowieckie służby. Taśma potwierdza
istnienie zorganizowanych „band” leśnych, które aktyw wyłapuje i aresztuje.
Gołdys nadużywa władzy w taki sposób, że nawet ówczesny sąd wojskowy jest gotów
wydać wyrok skazujący na 10 lat odsiadki szefa powiatowego UB.
Kolejnym dokumentem potwierdzającym represje względem
podziemia niepodległościowego jest:
„sporządzone
w 1955 r. przez zastępcę kierownika rawskiego Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego ppor. K Kacprzaka opracowanie „Kontrwywiadowcza charakterystyka na
terenie powiatu Rawa Mazowiecka” gdzie możemy się dowiedzieć, iż „organizacja
NSZ w powiecie rawskim nie przejawiała „działalności antylewicowej”. Z braku
oddziałów NZW, WiN, czy Konspiracyjnego Wojska Polskiego (operowało do czerwca
1946 r. na terenie województwa łódzkiego), rawscy ubecy ścigali członków
rozwiązanej w styczniu 1945 r. Armii Krajowej.”(1)
I wreszcie inny dokument o urzędowej mocy to:
„wyrok Rawskiego Sądu Rejonowego z 21
stycznia 2004 r. na podstawie którego skazany został jeden z tutejszych ubeków
na dwa lata pozbawienia wolności (oczywiście z warunkowym zawieszeniem
wykonania kary) za znęcanie się w lipcu 1945 r. nad aresztowanym Wacławem
Wilczyńskim, byłym AK-owcem. Sprawa nie odbiła się jednak szerszym echem.”(1)
Mamy więc dwa żródła z rodowodem lokalnego UBP i jeden
wyrok rawskiego Sądu z czasów współczesnych,
potwierdzające fakt represji skierowanych przeciwko organizującym się
grupom zbrojnego oporu lub byłym AK-owcom. O każdym z tych źródeł możemy
przeczytać w tekstach Artura Guta. Sceptycy z ambitniejszą motywacją łatwo mogą
zweryfikować autentyczność źródeł w archiwach ŻIH, IPN czy rawskim Sądzie
Rejonowym.
Występują jednak i inne dowody poświadczające fakty
represji UB. Latem 1946 roku w okolice Rawy przyjeżdża ks. Zygmunt Jarkiewicz.
To jego rodzinne strony gdzie wśród mamy i braci ma zamiar spędzić urlop i
odpocząć od kłopotów, jakie przysparza mu parafia w miejscowości Kiczki na
ziemi siedleckiej. Wstawił się tam za miejscowymi rolnikami i od tego czasu
lokalni komuniści robią wszystko, co leży w ich mocy, aby ks. Jarkiewicz
zapłacił za wsparcie parafian. Piszą donosy, grożą śmiercią. W trakcie pobytu w
rodzinnym domu zostaje aresztowany przez UB.
„18 listopada 1946
roku w Warszawie rozpoczęła się rozprawa przeciwko pięciu akowcom i ks. Z.
Jarkiewiczowi, przywódcy „bandy”, oskarżonym o przynależność do nielegalnej
terrorystycznej organizacji, dokonanie szeregu napadów na posterunki MO i na
działaczy demokratycznych oraz nielegalne przechowywanie broni.Po kilku dniach sąd
ogłosił wyrok. Ks. Zygmunta Jarkiewicza, Józefa Politewicza, Stanisława Kierasa
i Henryka Rudzkiego skazano na karę śmierci. Kościelny, Czesław Kobus dostał 7, a Jan Szostak 5 lat więzienia. Na prośbę matki, prezydent Bierut
zmienił księdzu karę śmierci na 25 lat więzienia. Pozostali zostali straceni.
W maju 1947 roku ks.
Jarkiewicz ponownie zasiadł na ławie oskarżonych. Tym razem z organistą,
Czesławem Zawadką, który za przyznanie się został skazany na 15 lat (wyszedł na
wolność po 10. latach w 1956 r.), natomiast ks. Jarkiewicza znów skazano na
karę śmierci. Na podstawie amnestii (1947 r.) wyrok złagodzono do 15 lat więzienia.
Obaj siedzieli we Wronkach.Matka księdza musiała
błagać prezydenta KRN Bolesława Bieruta o łaskę dla jej syna. Ostatecznie
ksiądz otrzymał wyrok 15 lat więzienia. Jednak oprawcy mieli sposób, aby go
zlikwidować.
Księdza umieszczono w Centralnym Więzieniu Politycznym we Wronkach k. Poznania.
Wsadzono go do pojedynczej celi bez okien i dano jeden koc. Skutkiem tego było
zapalenie płuc. Następnie chorego kapłana umieszczono w piwnicy więziennego
szpitala, gdzie zmarł w 1949 r. Zwłoki księdza zostały pochowane na cmentarzu
we Wronkach. W kwietniu 1975 r.,
staraniem rodziny, prochy zostały ekshumowane i złożone do grobu rodzinnego w
Rawie Mazowieckiej.” (2)
Kiedy niemożliwe staje się prześladowanie byłych Akowców
lub aktywnie działających Niezłomnych rawskie UB nie gardzi represjonowaniem
ich rodzin. Dobrym przykładem jest tutaj
los rodziny żołnierza AK Józefa Ramotowskiego „Rawicza”. 20 sierpnia 1939 roku
w Rawie Mazowieckiej bierze ślub z Janiną z domu Bednarek . Początek wojny 1939
roku zastaje ich w łomżyńskim. Jak wielu innych próbują uciekać na wschód, ale
po pierwszym zetknięciu z Sowietami decydują się wracać do domu. Od 1940 roku
Józef Ramotowski walczy z niemieckim a następnie sowieckim okupantem. Jest
podkomendnym Jana Tabortowskiego „Bruzdy”.( Grupa, którą dowodził przetrwała do
roku 1957 ) Końcówkę okupacji i pierwsze lata powojenne żona i syn
Ramotowskiego spędzają w Rawie Mazowieckiej. Rawska bezpieka nieustannie ich
inwigiluje. Tak wspomina to syn Ramotowskiego:
Pierwszymi moimi wspomnieniami z dzieciństwa były „wizyty” , które
„składali” mojej zamieszkałej wtedy w Rawie Mazowieckiej mamie pracownicy UB.
Nawet mnie - trzyletniego wtedy dzieciaka dopytywali się czy nie zjawił się
tutaj „wujek z rudą głową”. (3)
Na ulgową taryfę nie mogli liczyć nawet Ci, którzy
zaakceptowali nowy ład. Dobry przykładem jest pochodzący z Białej Rawskiej
Bolesław Prus:
„Bronek, jako młody
chłopak, był przez całą okupację aktywnym członkiem AK, walczył jako partyzant
w lesie. Po wojnie, z całym oddziałem ujawnili się ówczesnym władzom i jako
zaznajomieni z bronią palną, zostali zatrudnieni w Milicji Obywatelskiej w
Rawie Mazowieckiej.Pewnego dnia, po
powrocie z patrolu, zostali ostrzeżeni przez wartownika, że
"bezpieka" robi czystkę wśród AK-owców i aresztowano już komendanta.
Wtedy Bronek wraz z kolegą rzucili rowery i posiadaną broń i bez namysłu
uciekli. Bronek wyjechał do Wrocławia, ale prześladowań ze strony „bezpieki”
doświadczał jeszcze po wprowadzeniu stanu wojennego.” (4)
Długotrwałe represje sięgające nawet lat 80-tych były
także doświadczeniem innego żołnierza AK działającego podczas okupacji
niemieckiej m.in. na terenie obwodu rawskiego. Major Adam Trybus po rozwiązaniu
AK 19 stycznia 1945 r., brał czynny udział w konspiracji antykomunistycznej. Wsławił
się m.in. akcją odbicia z rąk UB i NKWD aresztowanych żołnierzy. Podczas
dowodzonej przez niego akcji z 11 czerwca 1945 r., zorganizowanej przez Ruch
Oporu Armii Krajowej, bez jednego wystrzału z więzienia UB w Pabianicach
uwolniono dwustu aresztowanych AK-owców. Aresztowany w 1950 r., kilka lat
spędził w komunistycznych więzieniach. 13 grudnia 1981 r. po wprowadzeniu stanu
wojennego, mimo choroby został zatrzymany przez SB. (5)
Znacznie tragiczniej walka z nowym ustrojem skończyła się dla komendanta Obwodu
AK Rawa Mazowiecka w latach 1941/42 majora Jerzego Sasina. Po wejściu Sowietów,
jako organizator antykomunistycznej partyzantki w podlaskim, ukrywał się przed
NKWD. Wydany przez bolszewickich agentów doczekał się rozprawy przed sowieckim
sądem wojskowym w Kutnie, który skazał go na karę śmierci. Wyrok wykonano 16
lutego 1945 r.
Skupieni w Kutnowskim Towarzystwie Historycznym pasjonaci
czasów współczesnych dotarli do relacji naocznego świadka egzekucji,
prawdopodobnie na osobie Jerzego Sasina:
„Po doprowadzeniu do sosny został przywiązany sznurem, ręce miał opuszczone.
Twarz miał odsłoniętą. Jeden starszy żołnierz donośnym głosem odczytał wyrok.
Na koniec powiedział: „Co pan kapitan chce powiedzieć w ostatnim słowie? ”Tamten
odpowiedział, żeby nie czekali tylko strzelali. Żołnierze w tym czasie byli
ustawieni w kwadrat. Po pewnym czasie podeszła grupa żołnierzy, lecz nie
chcieli strzelać. Wtedy podeszła druga grupa i wyrok wykonała. Później został
pochowany w tym samym miejscu pod sosną". (6)
I na koniec warto przytoczyć losy Akowców w gm. Stara
Wieś. Jakże podobne i charakterystyczne do wielu innych miejsc w Polsce:
”Organizacja AK-owska
w gm. Stara Wieś należała do mniejszych w obwodzie rawskim, zwłaszcza w
porównaniu do takich organizacji z bardzo lesistych i dużych gmin nad Pilicą i
w zachodniej części powiatu. W połowie 1944 r. liczyła około 100 ludzi
zaprzysiężonych, pełne 3 plutony. Osobliwością
konspiracji w gm. Stara Wieś było to, że organizacja AK była tu monopolistą,
bowiem nie mieliśmy na swoim terenie konspiracji ludowej i komunistycznej.Organizacja nasza nie
poniosła szczęśliwie większych strat w czasie okupacji. Represje dotknęły moich
kolegów dopiero po wyzwoleniu. Nie na wiele się zdało, że całe kierownictwo i
najaktywniejsi członkowie AK-owskiej konspiracji opuścili Starą Wieś wcześniej,
niż dotarły tu nowe władze. Władysław Wilk „Topór" został aresztowany
przez NKWD z Łowicza, wkrótce po przybyciu do swojej wsi. Żona jego dotarła do
przedstawiciela NKWD przy UB w Rawie Mazowieckiej, któremu „Topór", jako
jeńcowi niemieckiego obozu, uratował życie. Ów NKWDzista z trudem wyrwał z rąk
swoich kolegów zmaltretowanego już straszliwie „Topora".Okupacja minęła jak
zły sen, ale nie ustała walka wielu ludzi AK o wolną Polskę. Niezmordowana Stanisława
Góralska w czerwcu 1945 r. przybyła do Starej Wsi w przebraniu wiejskiej
kobiety a zatrzymała się u rodziny Koprowskich, jej sąsiadów przez ścianę w
czasie wojny. Celem jej wizyty był werbunek pozostałych tu jeszcze ludzi AK do
oddziałów zbrojnych „za Pilicą", jak tu mawiano, a konkretnie w pow.
opoczyńskim. Po krótkim czasie ponownie przybyła do Koprowskich również
konspiracyjnie, aby wstrzymać akcję werbunkową z uwagi na aresztowanie przez UB
organizatorów nowej partyzantki.”(7)
Zarzut drugi można więc w całości oddalić. Nie sposób
podważyć represji ze strony UB. Wiarygodnie przedstawia się zdeterminowany opór
tak w przypadkach jednostkowych, jak i zbiorowych. Ziemia rawska posiada swoją
zapisaną kartę tak w walkach z okupantem niemieckim, jak i w późniejszych
czasach z umocowanym przy władzy przez sowietów ruchem komunistycznym.
Pozostaje ostatni zarzut. To nie byli Niezłomni. Oni byli
Wyklęci. Czasem można odnieść wrażenie, że to spór wręcz fundamentalny. Osoby
inicjujące akcję zbierania poparcia społecznego dla godnej nazwy nowego ronda
zdecydowanie przychylają się do ujęcia jakie przedstawił Grzegorz
Kostrzewa-Zorbas:
„Naród polski nie wyklął „Żołnierzy Wyklętych”.
Nie wyklęło ich niepodległe państwo polskie. Wojnę z nimi, a potem z pamięcią o
nich, prowadziły władze ZSRR i PRL.Przypisywanie
komunistycznym reżimom mocy wyklinania to wyrafinowana czarna ironia. Trudno
zrozumiała i prowokująca nieporozumienia. Dlaczego nie „Żołnierze Niezłomni”?
Ta nazwa piękna, jasna i jednoznaczna – na szczęście też używana – dociera do
wszystkich, zaczynając od dzieci w szkole.Jeżeli chcemy
prowadzić skuteczny dialog ze światem – informować i przekonywać, osiągać
zrozumienie i porozumienie – jasność jest absolutnie konieczna. Zwłaszcza
jasność w dzisiejszym globalnym języku angielskim. „Żołnierze Niezłomni”
to „Enduring Soldiers” – słowa rozbrzmiewające mocą i godnością. Tymczasem
„Żołnierzy Wyklętych” nie sposób przełożyć bez utraty sensu.Jedna ze spotykanych
prób – „Cursed Soldiers” – w rzeczywistości oznacza „przeklęci” (znaczenie
klasyczne) lub „zwymyślani” (nowoczesne i
dominujące). Gubią sens inne próby: „Doomed Soldiers” czyli „Skazani przez Los”
– co w dzisiejszej angielszczyźnie niebezpiecznie sąsiaduje z „nieudani” – oraz
„Condemned” czyli „Potępieni” – słusznie potępieni, jak na przykład zbrodniarze
wojenni. Ironia wymagająca zaawansowanej wiedzy o zawiłościach polskiej i
europejskiej historii przebija się tylko do garści zagranicznych ekspertów i miłośników. W szerokim dialogu
międzynarodowym jest samobójcza.” (8)
W naszym rozumieniu sprawa przedstawia się nadzwyczaj
jasno. To Państwo Radni zadecydujecie czy w naszej lokalnej przestrzeni
publicznej Niezłomni przestaną wreszcie być Wyklęci. Prawda, że proste?
Żródła