środa, 10 kwietnia 2019

9 lat temu. Tak, jak zostało w pamięci



10 kwietnia 2010 roku - sobota.  Byłem wtedy uczniem II klasy Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Skłodowskiej-Curie w Rawie Mazowieckiej. W sobotni poranek miałem kurs przygotowujący do egzaminu na prawo jazdy w Skierniewicach.
Nagle w radiu pojawił się niepokojący komunikat o zdarzeniu w Smoleńsku. Doszło do jakichś problemów z samolotem. Pierwsze wieści były niepokojące, ale nie wskazywały na tragedię.
Dopiero kolejne komunikaty radiowe wniosły większą dawkę niepokoju. Pojawiły się pierwsze informacje o ofiarach śmiertelnych.
Gdy wróciłem do domu już było wysoce prawdopodobne, że zginęli wszyscy uczestnicy lotu. Czułem wielki smutek, 96 naszych rodaków zginęło w drodze na uroczystości upamiętniające zamordowanych w 1940 roku polskich  oficerów. Jakże symboliczne.
Z tego dnia przypominam sobie jeszcze krótki wywiad w godzinach wczesno-popołudniowych w Radiu Victoria nawiązujący do dziejących się wydarzeń. I to przejmujące poczucie, rosnącej z godziny na godzinę, budującej się wspólnoty narodowej. To wszystko, co niemal natychmiast zaczęło się dziać na Krakowskim Przedmieściu.  

Był w tym wszystkim i mój mały wymiar osobisty. W marcu 2010 roku uzyskałem tytuł laureata Ogólnopolskiej Olimpiady Historycznej "Losy Polaków na Wschodzie po 17 września 1939". W nagrodę otrzymałem od Prezydenta Lecha Kaczyńskiego zaproszenie na uroczystość posadzenia dębów pamięci zbrodni katyńskiej. Uroczystość miała się odbyć w ogrodach Pałacu Prezydenckiego. W poniedziałek, 12 kwietnia 2010 r.
Szybko zrozumiałem, że to nie tylko historia. Że to ciągle jeszcze i teraźniejszość.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz