Do wyborów pozostało jeszcze dwa tygodnie, ale już docierają
pierwsze informacje o dziwnych zachowaniach w niektórych miejscowościach
Polski. W Jaktorowie:
Okazuje się, że odbywały się tam losowania członków komisji wyborczych, które nie zostały podane do publicznej wiadomości. W efekcie osoby zainteresowane nie zostały poinformowane o terminie ustalania składu komisji.
- Jaki problem mają urzędnicy z losowaniami? Czego się boją? Co chcą przed nami ukryć? - zastanawiają się członkowie Ruchu Kontroli Wyborów. Cała sprawa zaczęła się od pisemnego zapytania koordynatora RKW, który w gminie Jaktorów próbował dowiedzieć się o termin losowania członków komisji. Odpowiedź wprawdzie otrzymał, jednak dopiero... po terminie losowania.- Urzędnik zadzwonił do niego w poniedziałek 20 kwietnia o godz. 14 by powiadomić, że losowanie było o ... godz. 12. Nasz koordynator jednak się nie poddaje i złożył odpowiednie pismo na ręce Komisarza Wyborczego w Warszawie. Domaga się w nim unieważnienia losowania z dnia 20 kwietnia i przeprowadzenia ponownego losowania z dopełnieniem wszelkich formalności, w tym publicznego zawiadomienia o terminie losowania – informuje Ruch Kontroli Wyborów. źródło
W aglomeracji łódzkiej, jak donoszą media, wspomagano się
równie prostackimi metodami:
W Aleksandrowie Łódzkim RKW również zgłosiła do organów ścigania oraz komisarza wyborczego sprawę wystąpienia nieprawidłowości przy losowaniu członków komisji. Jak zauważyli obserwatorzy losowania, część użytych kopert miała mieć zagięte rogi. źródło
Metodę zniechęcania zastosowano za to na Podlasiu:
Z kolei w Siedlcach do wszystkich osób zasiadających w komisjach dzwoniły osoby z gmin i urzędów miast tłumacząc, że powinny być przy stołach tylko kilka godzin, ponieważ jest za mało miejsca. W dodatku absolutnie nie powinno się zgłaszać na przewodniczącego komisji, ponieważ oznacza to dodatkową pracę i bardziej opłaca się być zwykłym członkiem komisji. źródło
Ciekawych rzeczy, dotyczących zagranicznych komisji wyborczych, można się dowiedzieć z wywiadu przeprowadzonego z Józefem Orłem, jednym z inicjatorów Ruchu Kontroli Wyborów:
Jak wygląda sytuacja z wyborami za granicą, gdzie dochodzi do likwidacji komisji wyborczych. Za granicą jest dramat. Często zlikwidowano komisje tam, gdzie jest bardzo dużo Polaków. Natomiast powołano komisje tam, gdzie nie ma Polaków! Są miejsca, w których do najbliższej komisji jest nawet 300-400, a nawet 500 kilometrów. To jest absolutny, niedopuszczalny horror. To jest odebranie obywatelom polskim szansy na dokonanie aktu wyborczego. To jest niekonstytucyjne. Są miasta, w których Polaków jest nawet sto tysięcy i nie ma w nim komisji wyborczej. Na Malcie mieszka i pracuje parę tysięcy Polaków i nie ma tam żadnej komisji wyborczej. Najbliższy jest na Sycylii i w Rzymie, gdzie jest komisja wyborcza, w której trzeba się pojawić, aby przepisać się do komisji sycylijskiej.
Wygląda więc na to, że czytelne są intencje władzy, prawda?
Tak, bardzo są czytelne. Nie ulega wątpliwości, że władze nie życzą sobie głosujących Polonusów. To też zakrawa na konflikt z konstytucją. źródło
Już wcześniej podobne informacje docierały od naszej
emigracji z Wielkiej Brytanii i Irlandii. Widać tym razem władza nie zakłada,
że emigranci będą kopalnią głosów dla urzędującego prezydenta.
Z tego wszystkiego płynie jednak pewien optymizm. Muszą się bać
o wynik wyborów, skoro zniechęcają i kombinują. Bo to nie jest przejaw siły,
tak czynią słabi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz