piątek, 24 października 2014

Historia z Przygodą...

- Kto prowadzi śledztwo? 
- Komisarz Przegroda 
- Przygoda... dobrze dobrze, pedant, szczególarz...

Z sympatią przypominamy sobie kultowy „Vabank” i jego bohaterów. To film głęboko osadzony w realiach świata przestępczości okresu międzywojennego. Oczywiście Machulski na potrzeby fabuły kompiluje fakty, tworzy fikcję artystyczną, jednak całość rządzi się prawami ówczesnej przestępczej rzeczywistości.
Szczególarz Przygoda to postać autentyczna, komisarz śledczy przedwojennej policji, w tym warszawskiej. Pierwowzór „Kwinto” to słynny  „Szpicbródka” czyli Stanisław Cichocki, z zawodu wyuczonego fryzjer a wybranego kasiarz. Był też prawdziwy Stanisław Kwinto, bankier, o którym na początku października 1931 roku prasa polska pisała: „Wielkie wrażenie wywołała wieść o bankructwie znanego tu domu bankowego Stanisława Kwinto (Marszałkowska 121). Kwinto był członkiem warszawskiej rady giełdowej. W banku tym mieli wkłady emeryci i ludzie mniej zamożni. Na wiadomość o upadłości, przed sklepem gdzie urzęduje kurator, zgromadziły się tłumy publiczności wybijając wszystkie szyby.”(1) Jeden z szopenfeldziarzy, „Nuta”, to prawdopodobnie Nuta Woginiak, który jako znany warszawski włamywacz, pracujący w duecie z Marianem „Bucem” Brzezińskim, współpracował z Cichockim.

W rzeczywistości mają swoje osadzenie nie tylko postaci bohaterów ale także filmowe wydarzenia. Cichocki, niczym filmowy „Duńczyk”, był właścicielem kinematografu. Słynna scena z blaszką, która miała unieruchomić alarm, z pewnością pochodzi ze skoku Cichockiego na filię Banku Polskiego w Częstochowie. W życiorysach przestępców znajdziemy nieudaną próbę ucieczki do Szwajcarii, czy napady na salony jubilerskie, jak ten z 1930 roku, gdy grupa Cichockiego okradła salon Edwarda Jagodzińskiego w Warszawie. Nawet parasol „Duńczyka” miał w pewien sposób związek z przestępczym fachem. Gdy przyjrzeć się bliżej, to „Vabank” zaczyna się jawić niczym paradokument.

Obrazek
Źródło: strona internetowa Archiwum Państwowego w Zamościu

Komisarz Leon Mieczysław Przygoda przyszedł na świat w Warszawie, równo przed 123 laty, czyli 24 października 1891 roku. Do policji wstąpił 14 listopada 1918 roku i nie licząc przerwy na służbę wojskową, którą pełnił jako chorąży pospolitego ruszenia od 10 sierpnia 1920 r.(wojna z bolszewikami) do 12.10.1922 r., był z nią związany przez całe swoje dalsze życie. Po powrocie z wojska zostaje kierownikiem ekspozytury śledczej w Siedlcach. Od 15 listopada 1923 r. do 1 grudnia 1926 r. jest komendantem powiatowym policji w Zamościu. Następnie wraca do Siedlec, gdzie również jako powiatowy komendant służy do 21 grudnia 1929 r., skąd zostaje przeniesiony do Urzędu Śledczego miasta stołecznego Warszawy. W 1931 r. zostaje zastępcą naczelnika. I właśnie w tym czasie ma bezpośredni kontakt z warszawską ferajną.

W rzeczywistości za pierwowzorem „Kwinto” głównie uganiał się, w sensie dosłownym, jednak inny śledczy. Był nim Henryk Lange, kierownik „brygady kradzieżowej” warszawskiego Urzędu Śledczego, który zostawił swoje wspomnienia z tamtych czasów w książce „Alarm w Cedegrenie”, wydanej w 1961 r. przez „Czytelnika”. Lange następująco charakteryzuje „Szpicbródkę”: „Podczas wytężonej pracy w postępowaniu osaczania przestępcy którego inteligencja mogła zaimponować, zadawałem sobie niejednokrotnie pytanie, kim był «Szpic» w rzeczywistości. Z jego różnych powiedzeń, z jego zachowania, sposobu bycia, choćby nawet podczas przesłuchań w Urzędzie Śledczym, doszedłem do wniosku, iż «Szpic» stworzył wokół własnej osoby jakieś wyobrażenie wielkiego przestępcy, dżentelmena włamywacza, bohatera własnej powieści kryminalnej, którą realizował w życiu”.(2)
To wyobrażenie, czy też wizerunek, z pewnością robiły wrażenie, skoro nawet Aleksander Wat, który razem z Cichockim miał przyjemność „wypoczywać” we wspólnej celi na Rakowieckiej, po latach pisał, że ów „król włamywaczy polskich, piękny mężczyzna, lat około czterdziestu, mówił ślicznie po francusku, pięknie po włosku i chyba bardzo dobrze po angielsku” (znał też świetnie rosyjski), miał „głos miły, wyjątkowo bogaty w timbre, o bardzo subtelnym sposobie opowiadania”. Redaktor „Miesięcznika Literackiego” w „Moim wieku. Pamiętniku mówionym” spisanym przez Czesława Miłosza twierdził nawet, że tego „najlepszego w Europie specjalistę” polecił komuś z MSZ, by wykorzystano go w służbie dyplomatycznej!(3) Jest całkiem możliwe, że „Szpicbródka” miał zadatki na dyplomatę w większym zakresie niż niejeden znany nam współcześnie minister czy ambasador. Posiadał dar zjednywania otoczenia. W czasie rewolucji bolszewickiej znalazł się w Odessie opanowanej przez białych i aliancki korpus ekspedycyjny. Był bywalcem ekskluzywnego Klubu Oficerskiego założonego przez żołnierzy 4. Dywizji Strzelców Polskich gen. Lucjana Żeligowskiego. Elegancki cywil cieszyłsię mirem wśród oficerów. "Rzucał dosłownie złotem, organizował bankiety, zapraszał oficerów na całonocne bibki z szansonistkami i cygańską orkiestrą. Pan Cichocki rzucał złoto nie tylko kelnerom i Cyganom - pokaźną sumą zasilił również korpusowa kasę" (4)  
Obrazek
                                                                              (Źródło: NAC, kom. Przygoda z lewej)

Komisarz Przygoda także musiał zajmować się „Szpicbródką”, bowiem w ściganie tego przestępcy policja angażowała duże siły. A Przygoda właśnie w tym czasie pracował w jednym Urzędzie Śledczym z Henrykiem Lange i to na stanowisku zastępcy naczelnika. Nieliczne zachowane dokumenty nie pozwalają jednak tego potwierdzić w stopniu graniczącym z pewnością.
Z innych spraw prowadzonych w tamtym czasie coś się jednak zachowało, teczka Samuela Grosica. Ten „bezrobotny szofer i warszawski handlarz uliczny, wymyślił maszynę do fabrykacji dolarów. Nie było to skomplikowane urządzenie: składało się z podzielonej na przegródki drewnianej skrzyni. A jednak we wrześniu 1932 r. w hotelu Wersal (ulica Nalewki 11) udało mu się ją sprzedać Chaimowi Elbaumowi, bogatemu kupcowi ze Lwowa, za 200 dolarów plus 130 złotych na farby,za pomocą których Grosic, jako drukarz, miał odtąd pomnażać majątek nabywcy. Jak donosił potem „Kurier Poranny", pomocnik Grosica, Moszek Gampel, na oczach kupca włożył do czarodziejskiej maszyny otrzymany odeń banknot dolarowy, „posypał go jakimś proszkiem, przykrył papierem, zamknął i usiadł na pudle, pełniąc obowiązki prasy. Po chwili wyjął z niego dwa banknoty dolarowe, z których jeden, oczywiście, sam podrzucił". Wersja „Expressu Porannego", konkurencyjnego wobec „Kuriera", głosi, że na pudle usiadł Elbaum, zaś Grosic z Gamplem, pod pretekstem zakupu papieru, ulotnili się z forsą. Tak czy owak oszustom powinęła się noga i zostali przymknięci. Kara nie była surowa, dostali wyrok w zawieszeniu.” (5) W teczce Grosica na jednym z policyjnych dokumentów podpisał się zastępca naczelnika warszawskiego Urzędu Śledczego, komisarz Leon Przygoda. 

W lipcu tego roku Komenda Główna Policji ogłosiła konkurs na pseudonim lub nazwisko głównego bohatera komiksu, w którym policjant lub policjantka wspólnie z najmłodszymi rozwiązują skomplikowane zagadki kryminalne. Konkurs cieszył się dużym zainteresowaniem. Nadeszło kilkaset maili z różnymi propozycjami. Ostatecznie zwyciężył pan Jacek z Warszawy. Zgodnie z jego propozycją główna bohaterka komiksu będzie nazywać się komisarz Kasia Przygoda. Na internetowej stronie policyjnej czytamy: „Jak się okazuje, funkcjonariusz Policji Państwowej był bratem pradziadka pana Jacka.
W latach 1923-26 służył on jako komendant powiatowy w Zamościu, następnie w Siedlcach. Jego postać stała się też inspiracją dla twórców filmu "Vabank", w którym wystąpił komisarz Przygoda.” (6) I tutaj warto coś dodać. Począwszy od 1936 r. do wybuchu II wojny światowej komisarz Leon Mieczysław Przygoda był komendantem powiatowym policji w Rawie Mazowieckiej. W do dzisiaj nieznanych okolicznościach trafił do sowieckiej niewoli, był więźniem Ostaszkowa, podzielił los tysięcy polskich patriotów zamordowanych przez bolszewickich bandytów w Miednoje. W II Rzeczpospolitej dwukrotnie odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem Pamiątkowym za Wojnę 1918–1921 oraz Medalem Dziesięciolecia Odzyskanej Niepodległości



(1) - Dziennik Łódzki z 3.10.1931 r.
(2) - Henryk Lange - „Alarm w Cedegrenie”
(3) – Stanisław Milewski – „Szemrane towarzystwo niegdysiejszej Warszawy”
(4) - http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34 ... larow.html
(5) - http://www.historia.uwazamrze.pl/artyku ... nt=tak&p=0
(6) - http://isp.policja.pl/isp/aktualnosci/5 ... miksu.html

1 komentarz:

  1. Widać że się starano żetelnie opisać przed wojną u mojej Babci był cały ,,sztab,, z racji właśnie rodzinnych i cała chistoria miała się inaczej wuj Leon żył był w najbliższym domownikiem , coś mi się wydaje że jego zasługi zostały jak nią zapomniane to przywłaszczone , ops szpicbrudki ktoś nie wiem czemu odebrał memu Wujowi( tj. przystojny miły itp.) ciekawa że bardziej prawdziwą wiedzą dysponowali adwokaci jeszcze w latach 90' tych - z rodzin prawniczych przedwojennych a nawet o dziwo ....milicjanci obecnie coś zaginęło.

    OdpowiedzUsuń