Zawłaszczenie debaty publicznej rodzi złe skutki. Dla rządzonych. Toteż rządzący nieustannie próbują narzucić narrację, na polu dla siebie dogodnym, aby rozstrzygnięcia w postaci decyzji wyborczych były po ich myśli. Wymarzoną sytuacją jest taka, gdy debata publiczna poddaje się dialektyce ujęć: my – oni. Trzymając się wcześniej przedstawionego filmu Clooney’a: my, przed flagą, prezentujemy swoje. Oni, też przed flagą, także prezentują swoje. Kto wtedy dba o rozumienie? Ktoś zagląda za flagę? Rzadko.
Co to jest, to rozumienie? Zapożyczę się u kogoś, kto kiedyś szybko i sprawnie mi to wytłumaczył. Jeżeli wiemy, co się wydarzyło 15 lipca 1410 roku, kto z kim się ścierał, jaki był wynik, kto dowodził, i jak wyglądały poszczególne fazy starcia, to wiemy niewiele. Żeby zrozumieć Grunwald musimy wiedzieć o przyczynach, które do niego doprowadziły, i skutkach, jakie zrodził. Goły fakt, bez usytuowania go w układzie przyczyn i skutków, bardziej działa na wolę niż na rozum. Ukraść z biedy będąc głodnym a okraść głodnego będąc sytym, chociaż jedno i drugie jest złodziejstwem, to jednak nie jest tym samym. Może dlatego debaty polityczne, szczególnie wyborcze, są tak emocjonalne. I zarazem, tak mało racjonalne.
Jak to wygląda w praktyce. Na naszym lokalnym podwórku właśnie obserwujemy wymianę uprzejmości pomiędzy burmistrzem Górajem a prezesem Iwaszkiewiczem. Idzie o wysokość bonifikaty od opłaty za przekształcenie prawa wieczystego użytkowania w prawo własności gruntów pod blokami RMSM. Zobaczmy ujęcie sporu „przed flagą”.
Prezes Iwaszkiewicz pisze w zakończeniu opisu wniosku o bonifikatę: „Mając na uwadze powyższe okoliczności, a w szczególności dobro członków RMSM – również będących mieszkańcami naszego Miasta – mamy nadzieję, iż nasz wniosek zyska również poparcie radnych”.
Burmistrz Góraj, w ulotce polemizującej ze stanowiskiem RMSM, kończy w sposób następujący: „Podsumowując, na stanowisku Burmistrza pracuje 12 lat i myślę, że przez ten czas udowodniłem, że sprawy naszego miasta i dobro jego mieszkańców były i są dla mnie najważniejsze”.
Prawda, że urocze. Tu dobro, tam dobro. I każde realizowane za dobra wyrażone w biletach NBP, które pochodzą od członków i mieszkańców. Teraz mieszkańcy i członkowie mogą sobie skoczyć do gardeł. Ten za, tamten przeciw. Podręcznikowy sposób zawłaszczenia debaty publicznej. Divide et impera w krystalicznej postaci. Podziel wyborców, wygraj i rządź.
Otóż, zajrzymy za flagę. Spytamy o przyczyny. Spytamy też o skutki. Po pobieżnej lekturze ulotek obydwu Panów odnoszę wrażenie, że niejednokrotnie w argumentacji spotykamy metodę: cel uświęca środki. Gdyby chodziło jedynie o dobro mieszkańców, sądzę, że to uświęcanie nie byłoby potrzebne. Może się mylę, trzeba więc dopytać.
Przed chwilą, na jednym z naszych lokalnych portali, przeczytałem, że wymiana poglądów nabiera tempa, bowiem prezes Iwaszkiewicz już zdążył odpowiedzieć burmistrzowi. Jako że do wyborów coraz bliżej wydaje się, że wewnętrzna dynamika dialektyki zaczyna wchodzić w hiperbolę. Postaramy się, aby Panowie swoją polemikę byli łaskawi rozciągnąć także na mieszkańców. Przed flagą miejsca sporo. Może zdaniem członków i mieszkańców to dobro leży jeszcze gdzieś indziej, niż wydaje się dotychczasowym zawziętym polemistom?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz