piątek, 14 listopada 2014

Warto było!

Kampania wyborcza zmierza ku końcowi. Odetchną wyborcy. Z pewnością odetchną też i kandydaci. Oczywiście poza tymi, którym do ostatecznego rozstrzygnięcia potrzebna będzie jeszcze druga tura. W ostatnim dniu chciałbym się podzielić swoimi spostrzeżeniami, osoby młodej, pierwszy raz stającej do samorządowej rywalizacji. Muszę powiedzieć, że było to ciekawe doświadczenie. Pozbyłem się kilku mitów, upadło trochę moich przekonań. W ich miejsce pojawiły się inne, ciekawsze, bo zbudowane na bezpośrednim kontakcie z ludźmi żyjącymi w naszej rawskiej społeczności.


Po pierwsze, gorąco zachęcam swoje pokolenie, a więc ludzi młodych, do angażowania się w życie społeczno-polityczne. Jest to najprostszy sposób na istotne przewartościowanie swoich poglądów na sprawy, wydawałoby się, oczywiste. Budżet mojej kampanii był wybitnie oszczędny, żeby nie powiedzieć skąpy. I z mojego punktu widzenia, bez względu na skutek wyborów, były to pieniądze wydane dobrze. Dlaczego?
Nauczyłem się sprawniej organizować czas. W życiu bym nie uwierzył, że z każdego dnia da się wykroić tak dużo godzin na inne sprawy niż te, które zajmowały mnie dotychczas.
Wiem więcej. Czasem to nabywanie wiedzy przybiera ciernistą drogę pokory, kiedy w zderzeniu z potencjalnym wyborcą człowiek sobie uświadomi, że z braku tejże wiedzy popełnił jakąś gafę. Czasem to widać, czasem nie, ale nawet w tej drugiej sytuacji rodzi się świadomość, że właśnie oto poległ własny stereotyp, przy pomocy którego oglądałem świat. Stan bolesny, drażni ego. I trzeba nauczyć się z tym żyć. Nic tak nie napędza do poszukiwania przyczyn skutków, które właśnie okazały się błędnie rozumiane. Gdyby nie porażki pewnie nigdy bym nie zajrzał na strony RIO, nie mówiąc już o czytaniu protokołów z posiedzeń Rady Miasta, z uchwałami włącznie.
I wreszcie, poznałem bliżej ludzi, pośród których mieszkam. Generalnie żyjemy w przeświadczeniu, że wiemy, co jest najważniejsze. Idziemy do ludzi i czasem się okazuje, że to, co ważne dla nas, całkiem inaczej wygląda z drugiej strony. Jeżeli doznanie nie jest incydentalne, to właśnie spostrzegamy, że jest trochę więcej ważnych spraw, niż dotychczas nam się wydawało.

Po drugie, Rawianie rzeczywiście są uprzejmi. Owszem, bywały sytuacje, że już pierwszy kontakt wzrokowy sugerował: spadaj w podskokach, ale były to sytuacje sporadyczne. O ile sami nie grzeszymy zbytnią nachalnością, to w najgorszej sytuacji spotykamy się z wymuszoną grzecznością. Przeważnie Rawianie dają szansę na nawiązanie kontaktu, a później już dużo zależy jedynie od naszych umiejętności podtrzymania dyskusji. Tematy natury ogólnej, np. wystarczy że zmieni się władza a nasza kraina popłynie mlekiem i miodem, można sobie darować. Gaśnie błysk w oku i na horyzoncie od razu widać game over.  Liczą się konkrety, kiedy tu będzie asfalt, chodnik czy oświetlenie. No i temat nr 1, szczególnie wśród osób starszych, szpital. Wiem jedno, dalsze lekceważenie tego tematu to igranie z ogniem. I ludzie nie zadowolą się głupim tłumaczeniem sprowadzającym się do spychania odpowiedzialności przez jedną władzę na drugą. Mają gdzieś, czy za ten dotychczasowy obraz nędzy i rozpaczy odpowiada powiat czy miasto.

Po trzecie, uprzejmości niestety towarzyszy apatia. W skrócie sprowadza się to do tego, że władza i tak zrobi to, co chce. Na nowe miejsca pracy mało kto liczy, bo w dość powszechnym przekonaniu, i tak w pierwszej kolejności zatrudnieni zostaną znajomi królika. Bez względu na to, kto rządzi. Stąd absolutnie powszechne przekonanie, i chyba już nawet akceptacja dla tego stanu rzeczy, że młody człowiek to może się zrealizować tylko w wielkim mieście. I raczej w Warszawie niż Łodzi. To stan bardzo smutnego pogodzenia się z losem.

Po czwarte, generalnie słaba informacja o tym, co się w mieście dzieje. Owszem każdy widzi, że gdzieś trwa remont, przebudowa, czy wręcz pojawiają się nowe budynki i budowle. I to naoczne widzenie jest w zasadzie jedyną przesłanką wiedzy. Rawianie przeważnie nie współuczestniczą w podejmowaniu decyzji, raczej zapoznają się z ich realizowanymi skutkami. Jest to sytuacja dla każdej władzy bardzo dogodna. Spotykałem się z niedowierzaniem, gdy mówiłem iż jednym z istotnych elementów rewitalizacji jest nowy ratusz z podziemnym garażem. Równie mała jest świadomość w sprawie zadłużania się miasta. Dlatego tym tematom poświęciłem wpisy na blogu. Na wiele innych spraw, po prostu, nie starczyło mi czasu. Choćby temat spółek miejskich. Ich wzajemnych relacji z miastem, poręczeń kredytów, hipotek na miejskich nieruchomościach. Czy ktoś monitoruje przebieg inwestycji, poziom zadłużenia? W takim Rawiku, od momentu powstania, było chyba z sześć podwyższeń kapitału, czy ktoś wie dlaczego?  Istotnych pytać można postawić dziesiątki.
I tu też zyskałem, dzięki temu, że zaangażowałem się w tych wyborach. Wiem nie tylko, że można te pytania postawić. Wiem, że trzeba je postawić, i drążyć temat tak długo jak odpowiedź nie zostanie udzielona.

Podsumowując. Nie zadowalają mnie spisy osiągnięć władzy, jak to ostatnio przedstawił burmistrz m.in. na portalu eRawa. Od czasu jak czytam dzieła Józefa Mackiewicza wiem, że intencje autora poznajemy nie po tym, co przedstawia, ale po tym, co przemilcza. Jak na mój gust przemilczane jest zbyt dużo. Ciekawe jak wielka liczba wyborców głosujących na Kościuszki 19 ( teren Szkoły Podstawowej nr 1 oraz Gimnazjum nr 1), zna treść uchwały Rady Miasta z 16 lipca 2014 roku, która jest dostępna pod tym linkiem: http://www.bip.rawamazowiecka.pl/plik,9041,uchwala-nr-xxxviii-292-14.pdf

Czas najwyższy budować społeczność obywatelską, która uczestniczy także w podejmowaniu decyzji a nie zadowala się jedynie oglądem skutków działania władzy. Czas najwyższy na przywrócenie właściwych relacji pomiędzy wyborcami a wybieranymi. A informacja i dostęp do informacji jest fundamentem demokracji. I bez względu na wynik wyborów, w tym także dla mnie osobiście, na tym zagadnieniu będę starał się skupić swoje działania. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz