czwartek, 18 października 2018

Zawsze coś...

fot. rp.pl


Pamiętacie z pewnością reklamę pewnego banku, w której bohaterowi na drodze do skorzystania z oferty stawało zawsze coś…? No właśnie, tak to już bywa z niektórymi osobnikami, a czasem nawet z całymi grupami osobników, że zawsze coś…

29 listopada 2017 r. Klub Radnych Prawa i Sprawiedliwości Rady Powiatu Rawskiego zaprosił starostę Matysiaka na debatę w sprawie funkcjonowania i przyszłości rawskiego szpitala. Zostały zaproponowane dwa terminy a miejscem debaty miała być sala w Miejskim Domu Kultury:

W związku z powyższym zapraszamy Pana Starostę, jako osobę ustawowo odpowiedzialną za ochronę zdrowia w Powiecie Rawskim, do publicznej debaty przy udziale mieszkańców naszego Powiatu.

Po dwóch dniach doczekaliśmy się odpowiedzi starosty Matysiaka, w której m.in. czytamy:

Stoję na stanowisku, że miejscem do publicznego omawiania spraw związanych z działalnością powiatu jest budynek Starostwa Powiatowego a najwłaściwszym czasem jest czas obradowania jego ustawowych organów, organu stanowiącego przede wszystkim.

Pan starosta zapomniał tutaj widocznie, że sugerowany czas obradowania organów całkiem nieprzypadkowo pokrywa się z czasem pracy zdecydowanej większości mieszkańców i w związku z powyższym trudno oczekiwać, żeby na spotkania nawet w ważnej sprawie ludzie brali urlopy. Ale z pewnością dla „organów” było to tłumaczenie, chociaż niekoniecznie przekonywujące, to wygodne. Jak pamiętamy spotkanie się odbyło, natomiast „organy” nie dotarły.

Kolejne zaproszenie zostało wystosowane do starosty z „organami” na marcową debatę w sprawie sytuacji finansowej rawskiego powiatu. W rychłej odpowiedzi zostałem przez starostę pouczony, iż:
 Organizowaną debatę traktuję jako przedwczesne rozpoczęcie kampanii wyborczej.

Oczywiście na zorganizowane spotkanie nie dotarł ani starosta, ani „organy”. Analogicznie rzecz się miała z debatą o spółce samorządowej na początku lipca br. Zawsze coś… 

Przywykliśmy, że ciężko jest uzyskać odpowiedzi na zadawane pytania w trakcie sesji Rady powiatu. Nawet jeżeli padną to później okazuje się, że ważne jest to, co na piśmie (np. kuriozalny przypadek ze sprzecznością w odpowiedzi ustnej i pisemnej w sprawie zaległości wobec pożyczkodawcy). Nie łatwiej bywa na gościnnych występach starosty podczas sesji Rady miasta (choćby ostatnio dwa pytania pozostawione bez odpowiedzi). Nawet na wyborczej konwencji PSL-u w MDK-u, na której zresztą nie przewidziano chyba nawet udziału publiczności, gdzie starosta poległ na pierwszym, wymuszonym pytaniu: ile wynoszą na chwilę obecną wymagalne należności SP ZOZ-u wobec AMG Centrum Medyczne Sp. z o.o.? W zasadzie pozostają jedynie pisemne zapytania i interpelacje, ale tu też spotyka się utrudnienia na każdym możliwym kroku. Do dzisiaj nie uzyskałem dostępu do deklaracji wekslowej wystawionego przez Centrum Dializa weksla (pomimo nawet wskazania miejsca w pisemnej odpowiedzi udzielonej przez starostę, gdzie z nią mogę się zapoznać).

Przyszedł więc czas kampanii wyborczej. Być może teraz się uda. Razem z radnym Jarosławem Uchmanem zaprosiliśmy naszych kolegów radnych z PSL-u na publiczne spotkanie celem porozmawiania o sprawach związanych z przyszłością naszego szpitala. Muszę tutaj dodać, iż część znajomych szczerze wątpiła w zasadność zapraszania PSL-u do debaty, bowiem zakładała, że i tak się nie pojawią. Jak to może wyglądać w praktyce pokazało nasze wcześniejsze spotkanie wyborcze w jednej z miejscowości, na którym miało pojawić się, tak z zaskoczenia, dwóch ważnych członków Zarządu Powiaty Rawskiego. I rzeczywiście się pojawili. Zamiast jednak skorzystać z zaproszenia (a przekonywaliśmy jak tylko się dało), dokładnie w momencie rozpoczęcia spotkania zrobili w tył zwrot i udali się do domów. To po co przyjechali?  

Byłem więc przyjemnie zaskoczony, kiedy w niecałe dwie godziny od złożenia propozycji zadzwonił radny Grzegorz Stefaniak i przystał na debatę. Nie kwestionował ani składu dyskutantów, ani tematyki, ani miejsca, ba, nawet wybrał jeden z trzech proponowanych terminów (dlatego została natychmiast zarezerwowana sala w MDK). Wspólnie zastanawialiśmy się nad moderatorem debaty i Grzegorz miał tutaj nawet wolną rękę w poszukiwaniu takiej osoby.
Tego samego dnia po południu pojawiły się pierwsze sygnały, że jednak nie będzie tak łatwo. Drugi telefon oznajmiał, że może przydałoby się więcej osób do dyskusji, więcej tematów. No i po co ta publiczność? Debatę się nagra i udostępni w sieci. Nie mniej ton sugerowanej korekty nie był jeszcze zbyt stanowczy.
Otwarte i konsekwentne zanegowanie konieczności udziału publiczności, z zachowaniem jej prawa do czynnego udziału w wydzielonej części dyskusji, zostało mi przedstawione drogą telefoniczną akurat w trakcie naszego spotkania wyborczego w Regnowie. Pojawiły się kategoryczne wskazania na jakieś studio radiowe bądź telewizyjne. W tym momencie stało się jasne, że jest po debacie. Niby chłopska partia a bez jaj. Wygrał strach przed publicznością.

Cóż, każde nasze dotychczasowe spotkanie było organizowane z częścią poświęconą aktywnej roli publiczności. I dla PSL-u, niby nowego, nic nie będziemy zmieniać. Tak było, tak jest i tak pozostanie, bowiem w naszej ocenie publiczne spotkanie ma sens jedynie wtedy, gdy każdy, kto chce, ma wolny wstęp a widownia zachowuje swoje czynne prawo do udziału w wydzielonej części dyskusji. 

Coś mnie jednak zaskoczyło. Wczoraj radny Grzegorz Stefaniak mnie poprosił, abym na spotkaniu przeczytał jego oświadczenie i zaprezentował znany już z netu, nagrany w szpitalu film. Zasugerowałem, że to kuriozalny pomysł, bowiem nawet jeżeli nie chce brać udziału w debacie, to oświadczenie i film może zaprezentować osobiście. Przecież nie zmuszę go do dalszej obecności na sali i udziału w debacie. Nawet ta propozycja okazała się z mojej strony oczekiwaniem ponad miarę. Nie było więc ani Grzegorza, ani oświadczenia, ani filmiku.
W swobodnej atmosferze porozmawialiśmy więc sobie o czasach przetargu, personalno-kapitałowych relacjach w trójkącie Temple Libra GF-AMG Finanse-AMG Centrum Medyczne, równoległych zjawiskach "puchnącego" długu SP ZOZ i nieściąganych należności. I w zasadzie to mieliśmy jedynie problem z ostatnimi pożyczkami zaciągniętymi w Magellanie/BFF Polska, bowiem ciągle nikt z "organów" zarządzających powiatem i SP ZOZ-em nie wyraża najmniejszej ochoty, aby publicznie podzielić się chociażby podstawowymi warunkami na jakich te pożyczki zostały zawarte, nie mówiąc już o całych umowach. A szkoda. Bo cała ta zabawa jest na koszt podatników i jednocześnie najważniejsze rzeczy dzieją się poza ich wiedzą i świadomością. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz